poniedziałek, 26 listopada 2012


Rozdział VI

Dochodziła dziewiąta wieczorem kiedym mama w końcu  zjawiła się w domu. Marika szybko podniosła się z kanapy i pobiegła na przedpokój. Alicja przywitała ją miłym uśmiechem.
 -Mamo musimy pogadać- zaczęła dziewczyna.
 -W tym momencie?  A dasz mi się najpierw rozebrać? - zapytała spokojnie.
 -Ostatecznie Ci pozwolę, ale szybko - po tych słowach Marika wróciła do salonu.
Opadła bezwładnie  na jeden z foteli i czekała z niecierpliwością. Alicja w pokoju zjawiła się chwile potem, siadając na drugim fotelu na przeciwko dziewczyny.
 -Więc o czym chcesz porozmawiać ?
 -O tym - dziewczyna wyciągnęła z kieszeni spodni różdżkę.
 Uśmiech kobiety zniknął z jej twarzy i pojawiło się zakłopotanie.
 -Myślałam, że o niej zapomniałaś.
 -Zapomniałam, ale znalazłam ją w domku i wspomnienia wróciły.
 -Więc co chcesz wiedzieć?
 -Skąd ją masz ?
 -Od twojego ojca - powiedziała zwięźle kobieta.
 -Mój ojciec był czarodziejem? Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? I dlaczego podarował mi różdżkę?- Marika mówiła szybko.Nie rozumiała dlaczego mama nic jej  nie powiedziała.
 -Tak był, ale nie sądziłam, że musisz o tym wiedzieć...po prostu rozmawianie o człowieku który mnie zostawił w ciąży jest dość...bolesne, więc..
 -Rozumiem, ale dlaczego mi ją dał? I co to za różdżka?
 -To jego różdżka. Wysłał ją z listem gdy miałaś dwa lata. Wiadomość brzmiała "Choć jedna niech się wychowa na godnego mnie potomka". Trzy lata później dostałam wiadomość, że nie żyje. Nie wiem dlaczego to zrobił. Nie interesował się tobą w ogóle. Po tej pamiętnej nocy zniknął, beż żadnej wiadomości i odezwał się dopiero po trzech latach. Ja chciałam go wymazać z pamięci, nic ci o nim nie mówić. Chciałam znaleźć Ci ojca, który da ci to wszystko czego on by nie mógł dać...- urwała,a  głowę spuściła w dół.
 -Mamo...Alan jest wspaniałym ojcem. Lepszego nie mogła bym mieć, naprawdę - uśmiechnęła się łagodnie.
 -Też tak myślę. Biedny musi zostać w pracy na noc.
 -Mam jeszcze jedno pytanie...jak on się nazywał?
 -Tego się ode mnie nie dowiesz.
 -Co? Dlaczego? Powiedz...- mówiła błagalnym głosem.
 -Nie ma mowy -odpowiedziała stanowczo. 
  Dziewczyna nawet jej nie namawiała. Wiedziała, że to tylko strata czasu i niczego mam jej nie powie. Sama będzie, musiała to załatwić. Coś wymyśli. Spojrzała jeszcze raz na różdżkę.  "Choć jedna niech się wychowa na godnego mnie potomka"...to znaczy, że ma przyrodnie rodzeństwo? Tak inaczej nie da się wytłumaczyć tej wiadomości. Serce jej zabiło szybciej. Skoro jej prawdziwy ojciec jest czarodziejem to ona jest półkrwi. To stąd wzięła się jej magiczna moc. Uśmiechnęła się do siebie. Może i ojcem nie był dobrym, a raczej w ogóle nim nie był, ale podarował jej magię. Myślała tak Jeszcze przez chwilę, aż mam wyciągnęła ją z tego transu.
 -A jak spotkanie z nauczycielem?
 Marika od razu, zaczęła sobie przypominać wcześniejszą część dnia. To jak Snape patrzył na nią z nie chęcią a potem chyba się...polubili? Nie to chyba za mocne słowo. Zaczęli się tolerować. Tak to jest odpowiednie określenie.
 -Był to Severus Snape, nauczyciel eliksirów.
 -Snape..? - powtórzyła z zaciekawieniem.
 -Tak. Zabawnie, że mamy to samo nazwisko prawda?
 -No trochę. I co dalej ?
 -Na na początku nie było zbyt fajnie....
 -Dlaczego?
 -Wiesz jak on na mnie patrzył? Myślałam, ze te jego czarne oczy zaraz mnie przeżrą czy coś...to było straszne. Chyba nie był zadowolony, że musiał tu przyjść.
 -Więc po co go dyrektor wziął..?
 -I mnie o to pytasz? No, ale później atmosfera się rozluźniła i było i wiele lepiej. Dumbledore nas zostawił samych i nie mieliśmy wyjścia tylko sobie na spokojnie porozmawiać. Nie jest taki zły.
 -Profesor Dumbledore - poprawiła ją Alicja - dobrze, ze się jakoś dogadaliście. A teraz ja idę spać. Jestem padnięta. dobranoc mała.
 -Nie jestem już wcale taka mała - odpowiedziała nadąsana - dobranoc.
     Alicja już wchodziła na górę, gdy nagle się odwróciła.
 -Kiedy testy?
 -W czwartek.
 -Jutro mam wolne....znaczy idę do pracy około 14:00, więc chcesz iść na jakieś małe zakupy ?
 -No jasne, że tak.
 -Dobra to bądź gotowa tak jakoś po ósmej.
 -Okej.
   Kobieta uśmiechnęła się i poszła do sypialni. Marika też zaraz wstała, wdrapując się po schodach do swojego pokoju. Położyła różdżkę na biurku i poszła do łazienki się odświeżyć. Wyszła po jakiś trzydziestu minutach, rzucając się na łóżko w zielonej piżamce. Wpatrywała się chwile w sufit rozmyślając jeszcze raz o wydarzeniach dzisiejszego dnia. W końcu zasnęła.
 
  Kolejny dzień był dość normalny, a jednocześnie nudny. Wstała wcześnie rano, ubrała się, umyła, zjadła śniadanie. Pojechała z mamą do galerii. Oczywiście wszystkie ubrania które kupiła, były czarne, albo zielone. Wzory w czaszki itp. Kupiła dwie nowe pieszczochy i krzyż na łańcuchu. Uwielbiała się tak obierać. To choć trochę ją wyróżniało wśród ludzi którzy  byli szarzy i nudni, zawsze się śpieszący. Ona cieszyła się, że ma tylko 16 lat i może sobie pozwolić na taki ubiór nie słysząc komentarzy jaka to ona niedojrzała. Po zakupach poszły do jakiegoś lokalu zjeść drugie śniadanie. Rozmawiały ze sobą, śmiały się. Nie mogła narzekać na złe kontakty z rodzicami. Wręcz przeciwnie były wręcz genialne. W końcu to oni zastępowali jej przyjaciół przez te kilka lat. Gdy było przed drugą, Alicja odwiozła ją do domu, pożegnała się i pojechała do pracy. Marika pobiegła górę odkładając nowe rzeczy na bok. Ustawiła sztalugę razem z płótnem na środku pokoju i zaczęła myśleć. Nie za bardzo wiedziała co malować, ale miała ogromną na to ochotę. Stała tak jeszcze chwilę bez ruchu gdy nagle pędzel sam wirował po płótnie. To było niesamowite uczucie znów mieć taki zapał to tworzenia. Po pół godzinie skończyła. Odeszła trzy kroki od sztalugi. Była w szoku. Namalowała oczy  Snape'a, ale nie te złe, przepełnione nienawiścią. Tylko te, na które tak naprawdę nie zwróciła uwagi. Milsze  jakby...radosne. Odłożyła wszystko na bok. Wzięła książkę, siadła przy biurku i zaczęła czytać. Wolała o tym nie myśleć, więcej.

*********************************************************************
Severus chodził po salonie, myśląc nad znalezieniem sobie zajęcia. Wszystkie książki, które miał w domu były już dawno przeczytane, a wyjątkowo nie miał ochoty na zabawy z eliksirami. Brak przyjaciół miało jednak jakąś wadę. Miał zawsze Lucjusza do dyspozycji, który  traktował  go jak swoją rodzinę. Jadnak czy ma teraz ochotę go widzieć? Dokładnie w tej chwili usłyszał charakterystyczne pukanie do drzwi. Otworzył je.
 -Jak to jest, ze gdy o tobie myślę to ty zawsze się u mnie zjawiasz Lucjuszu?
 -Telepatia? Witaj Severusie. - przywitał się wysoki mężczyzna o długich białych włosach - masz dzisiaj dwóch gości...Draco się stęsknił.
   Zza mężczyzny wyszedł chłopiec, który uśmiechnął się do niego radośnie.
-Cześć  wujku Severusie.
-Witaj Draco. Nic się nie zmieniłeś, ale urosłeś i to bardzo. Wejdźcie.
  Ustąpił gościom miejsca i weszli do środka. Severus od razu przywołał butelkę ognistej, dwa kieliszki, niewielką butelkę kremowego piwa oraz kubek. Wszystko wylądowało na stoliku przed kominkiem.
-Usiądźcie.
  Lucjusz zasiadł na jednym z foteli z pełną gracją. Severus siadł na kanapie, a Draco koło niego.
-Co was do mnie sprowadza, oprócz tęsknoty malca?
-Ej wcale nie jestem mały - nadąsał się chłopiec.
-Twoja robota w czasie wakacji - wyjaśnił Lucjusz ignorując uwagę syna.
-Skąd o niej wiesz?
-Czyli to prawda, że masz wprowadzać szlamą w świat magii?
-Skąd o tym wiesz ?
-Pracuję w Ministerstwie, ja wiem dużo rzeczy, akurat to wiem od Knota.
-Tak mam ją niańczyć. Polecenie od Dumbledore'a.- westchnął.   
-Nie umiesz mu się postawić ?
-Dobrze wiesz, że muszę to wszystko robić. Myśli, że chce spędzać te wakacje na opiekowaniu się jakąś głupią gówniarą -zapytał przez zaciśnięte zęby.
-Tak właśnie myślałem, ze masz do tego takie podejście. No cóż przynajmniej nie będziesz się nudził - zaśmiał się.
-Niewiarygodnie śmieszne Lucjuszu - nalał mężczyźnie ognistej.
-A ja... - upomniał się chłopiec.
-Cała butelka dla ciebie, tylko nie wypij od razu.
-Dziękuję wujku - ucieszył się chłopiec.
-W przyszłym roku idzie do Hogwartu prawda? - zwrócił się do Lucjusza.
-Myślałem by go wysłać do Durmstrangu, ale ostatecznie....niech jedzie tam gdzie chce.
-No cóż trafi na pewno do Slytherinu, a że ja jestem opiekunem tego domu, więc Draco będzie miał o wiele lepiej.
-Tak to jeden z powodów dla których chce tam iść.
-Mądrego masz syna,  nie zniszcz tego Lucjuszu - spojrzał na niego srogo.
-Tak, tak - odpowiedział obojętnie - Myślisz, że Potter zaszczyci Hogwart swoją obecnością w przyszłym roku ?
  Severus wyprostował się to samo zrobił Draco nasłuchując.
-Nie mam pojęcia co knuje Albus. Dowiem się poinformuje cię o tym od razu. Uwierz.
- Wierzę Ci.
   Rozmawiali tak jeszcze przez jakiś czas pijąc i śmiejąc się, aż w końcu goście pożegnali się i teleportowali do domu. Severus sprzątnął  kieliszki i butelki, po czym poszedł się odświeżyć i przygotować szatę na jutro. Wyjątkowo bez czytania książki położył się i poszedł spać. 

2 komentarze:

  1. Dzień Dobry :3
    Musze przyznać że z informacji które jak na razie wpletłaś w opowiadanie jestem bardzo zaciekawiona jego dalszym ciągiem wydarzeń =^.^= !
    Marika wydaje się być dość ciekawą nastolatką i stanowi dla mnie w jakimś sensie zagadkę choć nie tak dużą jak jej ojciec ;)
    Jeżeli by ci to nie sprawiło problemu proszę o powiadamianie mnie przez gg :32327320 ;3
    Karin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sprawi mi to problemu. Szkoda tylko, że od jutra nie będe mieć internetu. Postaram się jednak wstawiać rozdziały. Dziękuję za miły komentarz ^ ^
      Oh potem będzie naprawdę ciekawie xD

      Usuń