wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział VII
Testy cz. I


  Severus wstał około siódmej. Miał niewiarygodnie zły humor już od samego rana. Pierwszym powodem złego samopoczucia byl niewiarygodny kac po wczoraj. Wypił swój "złoty środek" i odetchnął z ulgą. Z pewnością Lucjusz nie ma nawet lekkiego bólu głowy. Nie ważne ile by pił, następnego dnia i tak nic mu nie jest. Często zabawiali się w weekendy, gdy chodzili jeszcze do szkoły. Lucjusz był prefektem naczelnym więc przemycenie kilka butelek ognistej nie było dla niego problemem. Więc razem z Malfoyem, Regulusem oraz jeszcze innymi chłopakami bawili się w pokoju wspólnym do rana. Oczywiście, gdy rano się budzili żałowali tego całego picia. Zawsze te same słowa" następnym razem nie pije" choć były one nic nie warte, bo jak tu się oprzeć cudownej ognistej whisky? Nie mieli eliksiru na kaca więc cały dzień chodzili jak naćpani.  Lucjusz miał z tego niezły ubaw. Zawsze pełen gracji i nawet nie ma pieprzonego bólu głowy. Czysta niesprawiedliwość. Drugim powodem jest fakt, że za jakieś dwie godziny miał się wybrać z przyszłą uczennicą do ministerstwa. Do tych nieudolnych i nadętych urzędników, by spędzić tam pół dnia bez żadnego zajęcia. I tak w dzień, w dzień  przez tydzień. Merlinie ratuj...
  Wstał z łóżka o podszedł do lustra, by zobaczyć swój stan. Był w samych bokserkach i źle zapiętej koszuli. Oczy miał podkrążone, ale nie był pewny czy to przypadkiem nie jest normalne u niego. Włosy jak zwykle tłuste. Ehh nie ważne co by z nimi robił i tak nie będą lepiej wyglądać. Krzywy, wielki nos. Okropność. Tak samo jak jego ziemista cera. Rozpiął koszulę. Blizny. Całe ciało z bliznach. Biała jak kreda skóra, przez brak kontaktu ze słońcem, a na niej tak bardzo widoczne rany przez jego głupotę. I mroczny znak. Jego przekleństwo. Westchnął i poszedł by wziąć długa kąpiel.
  Gdy wyszedł było już po ósmej. Ubrał się w swoją"ukochaną" czarną szatę i poszedł do kuchni. Pierwszą filiżankę kawy wypił ciurkiem. Miała ona go pobudzić do życia. Za to drugą się delektował jak najdroższym winem. Choć nie lubił tego smaku, to każda kropla tego trunku pozwalała mu utrzymać energię przez cały dzień. Stanął przy oknie. Jezioro błyszczało przez promienie słoneczne, a dokoła niego lekko kołysały się drzewa przy każdym podmuchu wiatru. Cisza i spokój. No cóż w końcu te małe jeziorko i kawałek lasu jest jego własnością. Piękne jest życie gdy jest się Mistrzem Eliksirów i dzięki zarobionym geleonom można kupić sobie tak piękny dom, w tak cudownym miejscu. Dopił kawę, pozmywał i zerknął na zegarek. Była już 8:40. Jeszcze pić minut..o przecież musi być punktualny. Wyszedł z domu i zaczął wdychać świeże powietrze. Podszedł do brzegu jeziorka, przykucnął i zanurzył palce w kryształowo czystej wodzie. Była zimna, ale przyjemna. Jedynie Albus widział to przepiękne miejsce. I dobrze. Wstał, otrzepał szatę i teleportował się pod dom dziewczyny.
 Wylądował tam gdzie Albus mu kazał. Za krzakami, przy domu Mariki, by mugole go nie zauważyły. Było by to dziwne, gdyby znikąd pojawił się na środku ulicy jakiś mężczyzna w  dziwacznej szacie. Zapukał do drzwi. Po chwili usłyszał, że ktoś szybko schodzi po schodach by mu otworzyć. Dosłownie po ułamku sekundy w progu stała uśmiechnięta dziewczyna. Miała na sobie białą koszulę oraz czarne jeansy. Pod szyja miała zawiązaną zieloną kokardę, a na ręce kilka bransoletek z kolcami....pieszczochy. Dziewczyna wpatrywała się w niego jeszcze przez chwile, aż w końcu się odezwała
  -Dzień dobry profesorze - przywitała się.
  -Co ty masz na twarzy ? - usłyszała zamiast przywitania.
  -A co mam?
  -Coś czerwonego...
  -A to pewnie farba, przed chwilą malowałam. Proszę niech pan wejdzie i poczeka. Ja szybko pójdę to zmyć.
Marika truchtem pobiegła na górę, a Severus wszedł do salonu. Nie podobał mu się ten pokój. Był zbyt jasny. Dzieciństwo  spędził w ciemny i ponurym domu ojca, a teraz mieszka jak nie w lochach to w swoim mrocznym domu. Słońce po prostu go "bolało". Nie lubił go i raczej nigdy nie zmieni zdania. Podszedł do półki ze zdjęciami. Zerknął na jedno. Widniała na nim mała dziewczynka z czarnymi włosami. Była chuda....bardzo chuda. Jej twarz była blada, a oczy dookoła miała tak czarne, jakby ktoś pomalował je cieniami, oprócz tego były zakrwawione. Na rękach miała różne sine plamy. Sama postać powinna wydawać się przerażająca, jednak coś sprawiało, ze wcale taka nie była. Uśmiech. Potrafiła się cieszyć....szczerze cieszyć choć tak wyglądała. Nie wiarygodne, ze wyszła z tego cało. Przyglądał się chwilę jeszcze innym fotografią. Zdjęcia były ułożone w kolejności jak rozwijała się jej choroba. Na początku  ją dosłownie niszczyła. Ciało było prawie całe fioletowe...jakby zaczynało gnić, jednak z czasem wyglądało coraz lepiej. Severus był w szoku. Spotkał się z wieloma zjawiskami chorób, ale to było jak wyjęte z horroru. Wyglądała jak zombi. Padł na fotel. Chwilę potem pojawiła się Marika.
  -Przepraszam, ze tyle to trwało. Sprzątałam jeszcze po sobie. Ruszamy ?
  -Oczywiście.
Podszedł do dziewczyny i niepewnie złapał ją za ramiona. To był chyba najbliższy kontakt jaki kiedykolwiek miał z uczniem. Poczuł zapach lilii od niej. Pachniała dość ładnie. Miała spuszczoną głowę w dół.....znając życie brzydziła że ktoś taki ją dotyka. Westchnął w myślach i teleportował się do ministerstwa.

Wylądowali w głównym holu edukacyjnym. Odbywały się tu lekcje dla rozpuszczonych dzieci najważniejszych urzędników. Odsunął się od dziewczyny o kilka kroków.
   -W której sali uczyłaś się eliksirów ?
   -W ósemce, niech pan idzie za mną - uśmiechnęła się dziewczyna i poszła przodem.
"Niech pan idzie za mną " ? Czy ona bierze, go za idiotę i myśli, ze nie zna cyferek.....? Albo to zwykła uprzejmość. Trudno to rozróżnić.
Podeszli pod wskazany pokój. Marika zapukała. Po chwili drzwi otworzył im  wysoki, młody mężczyzna. Miał prawdopodobnie tyle lat co Severus, jednak Snape nie mógł z nim nawet konkurować. Był nieziemsko przystojny. Blond włosy, zielone oczy, po prostu "przystojniaczek".  Wyraz jego twarzy by  niewiarygodnie poważny...taki...pusty. Dodawało mu to kilka lat oraz sprawiał wrażenie nadętego idioty. Pewnie to nie tylko wrażenie. Przynajmniej Severus potrafił zachować powagę, zabijając innych wzrokiem. To była atrakcyjniejsza metoda.  Był ubrany w czarny mugolski garnitur. Coraz więcej urzędników ubierało się w ten sposób, jednak ta nowa moda nie przetrwa nawet dwóch miesięcy. Lucjusz zrobi z nimi porządek.
  -No nareszcie jesteś...-powiedział do Mariki z głosem pełnym nie chęci.
Severus się poczuł jakby usłyszał samego siebie. Ta sama niechęć na ich pierwszym spotkaniu. Jednak ten człowiek uczył ja tyle lat i widział jej chorobę, widział w jakim stanie była dziewczyna i nadal...
  -Przepraszam proszę pana - odpowiedziała dziewczyna.
  -Witam, jestem Matthew Carey- zwróciła się do Severusa wyciągając dłoń.
Snape zrobił to samo, jednak dość niechętnie.
  -Pan nie musi się przedstawiać, Severus Snape. Nasz sławny Mistrze Eliksirów.
  -Zgadza się -  odpowiedział obojętnie Severus.
  -Dzięki panu zabrałem się za Eliksiry.
  -Rozumiem - odpowiedział tak samo obojętnie jak poprzednio.
  -To może rozpoczniemy egzamin. Wejdźcie.
Marika zrobiła krok do przodu, jednak mężczyzna ją zatrzymał.
  -Najpierw dorośli - odezwał się, a w jego głosie dało się usłyszeć złość połączana z obrzydzeniem - brak kultury naprawdę..
Mężczyzna kiwnął do Snape'a by wszedł. Ten przekroczył próg oglądają się za dziewczyną. Miała zaszklone oczy, jednak wyraz twarzy miała stanowczy.  
Zrobił kilka kroków do przodu i rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszystkie ściany sali, jak podłoga i sufit były pokryte ciemnogranatowymi płytkami. Na środku stała pojedyncza ławka z przygotowanym już kałamarzem i testem. Dalej było przygotowane stanowisko do warzenia eliksiru. Przed ławką w której miała zasiąść dziewczyna, w odległości jakiś 3 metrów znajdowała się dłuższe biurko z przygotowanymi już dwoma krzesłami. Oczywiście poczęstunek musiał być. Herbatka ciasteczka. Ahh ta dobroć ministra....
 -Ty - Carey zwrócił się do dziewczyny - siadaj przy ławce i nie odwracaj testu puki nie powiem ze zaczynamy. My zajmijmy swoje miejsca.
Podszedł do biurka i zasiadł na wygodnie wyglądającym krześle. Zerknął na dziewczynę. Nie za bardzo się chyba przejmowała zachowaniem Carey'a. Czyżby była do tego przyzwyczajona...?
 -Możesz pisać odezwał się mężczyzna.
Marika odwróciła test i zabrała się do pisania. Urzędnik zaraz próbował wciągnąć Severusa w rozmowę.
 -Myślę, ze przyda jej się cisza.
 -Oh tak oczywiście - powiedział zgaszony mężczyzna. Sięgnął po ciasto i siedział cicho.

******************************************************************************
Nie ma jakoś ostatnio went na pisanie. Rozdział taki sobie. Przepraszam za błędy. Nie miała czasu ich poprawić. 

2 komentarze:

  1. Jeżeli chcesz kogoś do betowania to czasami moge ci pomóc. Jeżeli chodzi o rozdział to jest... poprawny. Nie miał jak być lepszy skoro tak naprawdę nie działo się zbyt wiele. Jak na zdarzenia, które miały miejsce jest dobry. Mam nadzieję ze rozwiniesz skrzydła ^^
    Oczywiście dalej prosze o powiadamiania.
    PS: Wcześniejsza wypowiedź maiła być komplementem ale chyba troche nie wyszła -.-'' *głupia ja*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu nie ^^ No cóż, rzeczywiście jest dość nudny, ale nie che wstawiać niepotrzebnej akcji i tylko mieszać. Dziękuję i jak te zmam taką nadzieję.
      Dobrze, że wypowiedź jest szczera ^ ^

      Usuń