wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział II

Marika Snape obudziło słońce, które zwiastowało kolejny początek nudnego dnia. Przynajmniej tak jej się wydawało. Podniosła się i siadła na skraju łóżka, przeciągając się i ziewając. Zerknęła na zegarek który stał na półce koło jej łóżka. Wskazywał że jest dopiero siódma. Choć były wakacje to nie mogła dłużej spać. Przyzwyczaiła się do tego, że nauczyciele zjawiają się z niezadowolonymi minami punkt ósma, a ona musiała być przygotowana na lekcje. Miała szczęście, że nie była jakimś głupim bachorem i naprawdę lubiła się uczyć. Pracownicy MM byli straszni nawet, gdy zawsze znała odpowiedź na ich pytanie, a co by było gdyby jej jednak nie znała. Kary cielesne?
Zaczęła rozglądać się po pokoju. Nie był jakiś wyjątkowy. Pokój jak pokój. Zielone ściany, zielone pościel zielone wszystko co mogło by być. Biurko, stojące pod oknem, na którym leżały rozwalone książki, gazety mugolskich i kilka numerów "Proroka Codziennego", którego zamawiała by wiedzieć co się dzieje w świecie czarodziejów oraz inne rzeczy. Sztaluga z zaczętym obrazem, którego nie chciało jej się skończyć. Na ziemi pod ścianą, na przeciwko łóżka leżało około tuzina płócien które były już zamalowane i gotowe by je gdzieś powiesić. Trzy półki z książkami nie tylko dla czarodziejów, doceniała tez twórczość mugolskich pisarzy. Ten sam od wygląd od pięciu lat, przybywały tylko książki i płótna. Założyła szlafrok i poszła do łazienki. Prysznic z samego rana był dla niej jak zbawienie. Był to środek na udany dzień. Ciepła woda spływająca po jej ciele, spłukiwała z niej wszystkie złe wspomnienia. Była jak najlepsze lekarstwo. Spędziła pół godziny na staniu, wgapiając się w ścianę. W końcu zrobiła się głodna i z jękiem zawodu wyszła wycierając się. Stanęła na przeciwko lustra skupiając swoją uwagę na odpicie lustrzane. Widziała dość wysoką i zgrabna dziewczynę o kruczo czarnych włosach z zielonymi końcówkami oraz jasnych, piwnych oczach. Miała cudowną cerę choć przeraźliwie bladą...jak zawsze zresztą. Nie można było powiedzieć, że była brzydka.Była naprawdę ładna i jak na szesnaście lat wyglądało bardzo dojrzale. Ubrała się i z wilgotnymi włosami zeszła na śniadanie. Była sama w domu. Rodzice w pracy a rodzeństwa nie miała i wcale nie była niezadowolona z tego powodu. Lubiła samotność, jedynie brakowało jej przyjaciółki od serca. Zrobiła sobie kilka tostów i siadła na kanapie, włączając telewizor. Jak zwykle nie było w nim ciekawego. Powtórki filmów, lub bezsensowne i głupie programy na które by straciła tylko kilka minut swojego cennego życia. Wyłączyła go lekko zdenerwowana, rzucając pilota na drugi koniec kanapy. siedząc chwilę w ciszy bez zajęcia w końcu podeszła do okna wpatrując się w błękitne niebo. Czekała już kilka dni na list od obecnego dyrektora Hogwartu - Albusa Dumbledore'a. Zwróciła się do niego o pomoc w nadrobieniu tylu lat daleko od świata magii. MM może i ją uczyło, ale nie byli już tak chętni zabrać ją na sławną Aleję Pokątną. Miała nadzieję, że on jej pomoże. Tyle wyczytała się w "Proroku", że jest on nie tylko najlepszym czarodziejem dzisiejszych czarów, ale i także najbardziej pomocnym. Z dnia na dzień traciła nadzieję. W końcu miał na głowie wiele ważniejszych spraw. Rzuciła się z powrotem na kanapę, rozmyślając co zrobi gdy jednak żaden list z odpowiedzią do niej nie dotrze. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Nie spodziewała się nikogo, szczególnie o tej porze. Poszła otworzyć drzwi a, gdy to już zrobiła zamurowało ją. W progu stał nie kto inny jak Albus Dumbledore. Znała go tylko ze zdjęć, ale na pewno to był on. Nie dało się go pomylić z nikim. Był to wysoki i chudy mężczyzna. Jego imponująca, srebrna broda sięgała mu aż do pasa. Miał na sobie granatowy, sięgający ziemi płaszcz. Patrzył na nią z za połówek okularów, niebieskimi oczami w których było widać łagodność i radość. Uśmiechał się do niej przyjemnie. Marika tez się uśmiechnęła, nadal zszokowana.
-Dzień dobry Mariko - przywitał się. Ładny mamy dziś dzień prawda? Myślałem, że osoby w twoim wieku lubią długo spać. A chciałem ci zrobić taką niespodziankę - powiedział z lekkim zawodem w głosie - Mogę wejść?
 -O...oczywiście.- Zrobiła mu miejsce by mógł wejść do środka.- Profesorze spodziewałam się z listu z odpowiedzią, nie będę kłamać, że nie jestem zaskoczona pana wizytą. Nie musiał się pan aż tak fatygować.
 -Dla mnie to przyjemność tu być - wyjął z kieszeni mały woreczek- Dropsa?
 -Nie dziękuję - odmówiła uprzejmie - proszę niech pan usiądzie.
Staruszek usiadł na jednym z foteli,a dziewczyna na przeciwko niego. Mężczyzna rozglądał się chwile po pomieszczeniu, w którym się znajdował, aż w końcu się odezwał.
 -Ładne mieszkanie, ale do rzeczy. Poprosiłaś mnie w liście o pomoc bym pokazał ci świat czarodziejów i stwierdzam, że nie ma innego sposobu niż przyjęcie Cię do Hogwartu - Marika spojrzała na niego zszokowana - ja wiem, że to jest przerażające i chyba pierwszy raz się zdarzy że uczeń dołączy do nas dopiero na szóstym roku, ale pomyśl gdzie indziej się dowiesz do świecie czarodziejów jak nie w najpopularniejszej szkole Magii ?
 -Ale jakby miało to wyglądać? Przecież inni pisali SUMY w tamtym roku. co nauczyciele na to ? Co na to Minister?
 -Ah tak, może to za wcześnie, bo nie poznałam twojego zdania na ten temat, ale z Korneliuszem już wszystko załatwione. Nauczyciele nie mają nic przeciwko, a SUMY napiszesz jak inni. Test przebiegnie tak jak w Hogwarcie tyle, że zdasz go w Ministerstwie tam gdzie miałaś lekcje praktyczne i z nauczycielami z MM. I jak? Chcesz choć na dwa lata zostać uczniem Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie ?
Marika uśmiechnęła się do niego szeroko.
 -Oczywiście że tak. Porozmawiam dzisiaj tylko z rodzicami, ale myślę, że nie będą mieć niz przeciwko. Z jakim przedmiotów będę pisać?
-Z siedmiu podstawowych. Eliksirów, OPCM, astronomii, historii magii, transmutacji, zaklęć i zielarstwa. Widziałem twoje oceny i myślę, ze sobie poradzisz perfekcyjnie -wstał po czym kontynuował - jutro zjawię się tu z jednym nauczycielem z Hogwartu. Ustalimy dni testów.
 -A po co na razie nauczyciel ?
 -Bo to właśnie on będzie się z Tobą teleportował go Ministerstwa, a potem jeśli zdasz pozytywnie, a tak będzie na sto procent, zabierze cię na aleję Pokątną. To mój zaufany i dobry przyjaciel.
 -A rozumiem - uśmiechnęła się - Mam nadzieję, że mnie polubi.
Wpatrywał się z nią przez chwilę.
 -Miejmy nadzieję. Mogę zapytać skąd się wzięło twoje nazwisko ?
Marika była zaskoczona tym pytaniem.
 -Mama zmieniła nazwisko po tym jak mój biologiczny ojciec nas zostawił. A że akurat te to przypadek. Dlaczego pan pyta ?
 -Przykro mi - spojrzał na nią ze smutkiem ignorując jej pytanie.
 -Stare dzieje - odpowiedziała obojętnie -byłam małym dzieckiem gdy odszedł.
 -Dobrze, że się tym nie przejmujesz. Ja się będę zbierał . Jutro o koło godziny 11 się zjawię. Chyba nie będzie problemu jak stąd się teleportuje, prawda?
 -Oczywiście, że nie.
 -A więc do widzenia - mrugnął do niej na pożegnanie i zniknął.
 -Do widzenia - mruknęła do siebie, a po chwili wybuchała śmiechem radości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz